...no przynajmniej takie odnosi się wrażenie podczas oglądania tego filmu. Pierwsza połowa to jakby luźno powiązane ze sobą sceny o ciężkim zyciu lekarza i jego wiernej, kochającej żony, druga częśc (tropiki) jest już ciekawsza. Ten film to jednak niewykorzystana szansa na naprawdę ciekawy i znakomity obraz. Są tu momenty wyjątkowe (Hayes paląca papierosa na bujanym fotelu, nocna wędrówka po osniezonym Nowym Jorku, końcowe sceny z udziałem Hayes), ale wszystko połączone w całość jest miałkie i nudnawe, niektóre watki bez znaczenia, niektóre pozostawione bez wyjasnienia (po co postać Myrny Loy w tym filmie? co się stało z czarnoskórym lekarzem?). Także Ronald Colman (jeden z moich ulubionych aktorów) nie pasuje do roli. W końcowych dramatycznych scenach nie przekonuje w ogóle. 4/10